Nauczycielska brać
Dziś na Zamku Królewskim w Warszawie odbyła się gala konkursu Nauczyciel Roku 2021. Z zapartym tchem śledziłam relację, gdyż ośmioro finalistów to moi znajomi – wspaniali, otwarci i wyjątkowi nauczyciele. Tytuł zdobył Darek Martynowicz – człowiek niezwykle skromny, stawiający w centrum drugiego człowieka. Podczas swojego przemówienia Darek mówił o ważnych sprawach. Był NASZYM, nauczycielskim głosem. Był głosem tych, dla których edukacja jest priorytetem (nagranie TUTAJ). Posypały się gratulacje, słowa poparcia, serduszka i lajki. Niestety, okazało się, że znów żyję w bańce…
Po południu weszłam na jedną z grup nauczycielskich. I trafił mnie wkurw. W poście admina (!) tej grupy przeczytałam, że Nauczyciel Roku „nie pracuje w normalnej szkole, tylko w jakiejś Elitarno-Eksperymentalnej Placówce Wojewódzkiej” oraz „tych „nauczycieli roku” chętnie wysłałbym do pracy w Wypizdowie Dolnym, do popegeerowskich szkół, gdzie chodzą nie wybrani laureaci pięciu olimpiad przedmiotowych marzący o Sorbonie, ale ci, którzy chcą i ci, którzy muszą. Niech tam popracują ze trzy lata i wtedy porozmawiamy, czy rzeczywiści każdy uczeń ma skrzydła i pragnie rozwinąć swoje umiejętności, a tylko zła kadra pedagogiczna nie śpi po nocach myśląc, jakby utrudnić takim uczniom życie. Niechby taki usłyszał od ucznia soczyste „spier…” oraz rzeczową informację, że nie będzie się uczył, bo kopiąc rowy zarobi więcej niż po wszelkich studiach…” Dalej następuje laudacja dla tych „niedocenionych”, nauczycieli „ z małych miejscowości, ze szkół obwodowych, z placówek z wiecznym planem naprawczym, bez laureatów i finalistów, w ostatnim miejscu w rankingu, którzy ledwo nauczyliście ucznia odróżniać Wawel od piramid egipskich i łopatą wbiliście do głowy jedną datę 1410 – nie powiedzą o Was w mediach, nie zaproszą Was do Zamku Królewskiego, nie wręczą medali i statuetek „. W przypływie rzeczonego wkurwu napisałam, co myślę na temat tak sformułowanego posta. Okazało się, że jestem w mniejszości. Na ponad 60 komentarzy, na palcach jednej ręki można policzyć te, które dostrzegają negatywny wydźwięk wpisu. Hmmm… może przesadzam?
Sprzeciw
Powiedzmy to głośno. Hejt króluje wśród tych, którzy na co dzień uczą o jego zgubnych skutkach. Hejt jest królem pokojów nauczycielskich. Każdy nauczyciel, który ośmiela się być inny, pracować niekonwencjonalnie i (nie daj Boże) odnosić sukcesy – zna jego gorzki posmak. I żeby nie było – nikt go nigdy nie sformułuje wprost. Jest pięknie zawoalowany, wyrażany za plecami, polukrowany pozornym podziwem. Od czasu do czasu ci, którzy go doświadczają, ośmielają się o tym mówić. Szukają wsparcia i słyszą, że to nic, że nie ma się czym przejmować. A właśnie, że jest . Nie może być naszej zgody na takie działania we własnym środowisku. Dość siedzenia cicho i mówienia, że „nic się nie dzieje”. Na co dzień każdy z nas mierzy się z tą samą rzeczywistością, pełną stresu i nieprzyjemnych doświadczeń. Nie może być tak, żebyśmy jeszcze dokładali sobie nawzajem. Dość.
Monika… przerażająco prawdziwe….