W erze globalnych migracji w polskich szkołach pojawia się coraz więcej dzieci obcojęzycznych, na spotkanie z którymi nasz system edukacji, delikatnie mówiąc, nie jest przygotowany. W naszych placówkach brakuje specjalistów od nauczania obcokrajowców, dzieci uczą się w zwykłych klasach, bez nauczycieli wspomagających, a system egzaminacyjny nie posiada w swoich zasobach poziomowanych testów przystosowanych do potrzeb ludzi, którzy dopiero uczą się posługiwać polszczyzną. Wśród nauczycieli brak jest wiedzy o problemach, z jakimi spotyka się obcokrajowiec, gdy musi się uczyć przedmiotów specjalistycznych (geografia, biologia, chemia) w języku, którego nie rozumie lub zna go słabo.
Nauczyciele dla obcokrajowców
Zacznijmy od tego, że przeciętny polonista nie ma bladego pojęcia o uczeniu obcokrajowców. No bo niby skąd? Na studiach polonistycznych nie uczy się glottodydaktyki. Nie ma jej też w programach bezpłatnych szkoleń dla nauczycieli. Owszem, można zapisać się na studia podyplomowe, ale to słono kosztuje i nie każda szkoła chce inwestować w wykształcenie pedagoga dla kilku – kilkunastu uczniów. Lepiej zastosować metodę jakoś to będzie/ nauczyciel sobie poradzi.
Wielu polonistom wydaje się, że taki uczeń powinien spełniać identyczne wymagania jak jego polscy koledzy. Nagminnie znajduję na forach internetowych pytania, jak oceniać sprawdziany z lektur czy materiału gramatycznego. Nauczyciele nie zdają sobie sprawy, że nauka języka obcego nie może odbywać się od razu na literaturze klasycznej, że uczenie gramatyki rządzi się w przypadku obcokrajowca innymi prawami. Nie da się w klasie 30 osobowej, na materiale z podręcznika uczyć dziecka, które właśnie przyjechało z zagranicy.
Teoria a praktyka
Teoretycznie, dla uczniów, którzy nie mówią po polsku lub mówią w stopniu niewystarczającym do korzystania z nauki, organ prowadzący może stworzyć oddział przygotowawczy oraz zajęcia wspomagające naukę. W praktyce wygląda to tak, że uczeń trafia na normalne lekcje, w zwyczajnej klasie i ma 2 godziny tzw. zajęć wspomagających. Lekcje najczęściej prowadzi uczący dany oddział polonista, niezależnie od tego, czy wie, jak to robić.
Uczeń-obcokrajowiec i co dalej?
Pół biedy, gdy trafi nam się uczeń, który trochę zna polski i posługuje się alfabetem łacińskim. Ale co zrobić, kiedy w klasie powita nas dziecko, które nie rozumie naszego języka i do tego posługuje się innym systemem literowym (cyrylica, pismo arabskie, chińskie)? Co zrobić z człowiekiem, któremu system każe siedzieć kilka godzin dziennie na zajęciach prowadzonych w języku, którego nie rozumie? I jak go oceniać, skoro „idzie” tą samą podstawą programową, co native-speakerzy?
Nauczyciel polonista, wykorzystując dostępne narzędzia, przede wszystkim musi sprawdzić poziom językowy dziecka. Jeśli uczeń się komunikuje, rozumie, co czyta, zna słownictwo i zapis, nie mamy kłopotu, bo może on uczyć się z całą klasą. Jedyne, co musimy zrobić, to dostosować wymagania, biorąc poprawkę na fakt, że polszczyzna nie jest językiem ojczystym ucznia. Tacy uczniowie bardzo szybko robią postępy, gdyż uczą się od rówieśników.
Gorzej jest, jeśli nasz uczeń niedawno trafił do Polski. Wtedy przede wszystkim należy wytłumaczyć wszystkim nauczycielom uczącym obcokrajowca, że nie może on być traktowany jak inni uczniowie. Mimo iż matematyka jest językiem uniwersalnym, nauczyciel będzie musiał przygotowywać inne zestawy zadań, z uproszczonymi poleceniami, a może nawet w języku „pomostowym”, np. po angielsku. Warto poprosić o pomoc językowców uczących w danej szkole i wspólnie tworzyć takie materiały. Nauczyciele-przyrodnicy muszą mieć świadomość, że słownictwo wykorzystywane na ich przedmiocie to terminy naukowe, które są problematyczne dla Polaków, a co dopiero dla ucznia, który poznaje podstawy polszczyzny. W zespole przedmiotowym trzeba wypracować sposób, w jaki będzie się odbywała nauka i sprawdzanie wiedzy ucznia.
Kolejną ważna kwestią jest możliwie szybka nauka umożliwiająca komunikację. I tu bezwzględnie trzeba skorzystać z dostępnych na rynku podręczników do nauki polskiego dla obcokrajowców. Mają one dobrą obudowę metodyczną, co pozwala nauczycielom, którzy nie są glottodydaktykami, uniknąć wielu błędów. Tak więc odkładamy nasz zwykły podręcznik i uczymy obcokrajowca wg programu do nauki polskiego jako obcego.
Materiały do nauki obcokrajowców są tak skonstruowane, że nie musimy nawet używać języka pomostowego. Krok po kroku wprowadzamy słowa, dzięki którym nasz uczeń już od 1. lekcji się porozumiewa. Oczywiście, język pomostowy przydaje się, gdy np. musimy wytłumaczyć jakieś kwestie gramatyczne. Znam jednak lektorów, którzy od samego początku mówią do uczniów wyłącznie po polsku.
Jak zorganizować naukę?
To najczęściej zadawane na forach pytanie. Jakim cudem uczyć obcokrajowca w klasie 30 osobowej? Podzielę się tu z Wami moim doświadczeniem.
Bardzo intensywnie pracuję z uczniem na 2 godzinach wspomagających, kiedy to mam komfort pracy indywidualnej. Wtedy to wprowadzam nowe zagadnienia, tłumaczę trudności. Koncentruję się na materiale merytorycznym, słownictwie. Dużo rozmawiamy. Lekcje jeden na jeden to też czas na wyjaśnienie wątpliwości ucznia.
Inaczej pracujemy na lekcjach w klasie. Uczeń siedzi w ostatniej/pierwszej ławce i działa samodzielnie. Po prostu pracuje z podręcznikiem, wykonując kolejne zadania i ćwicząc umiejętności. To też dobry moment na zadania ze słuchu. Uczeń może słuchać podcastów załączonych do podręcznika i rozwiązywać ćwiczenia. Może także korzystać z laptopa i przygotowanych przez nauczyciela lekcji multimedialnych, zawierających filmiki, interaktywne ćwiczenia czy piosenki. Pracuje samodzielne, w słuchawkach, więc nie musimy co chwila przerywać lekcji naszej klasie.
Na zajęciach grupowych dziecko komunikuje się z nauczycielem systemem świateł zaczerpniętym z nauczania kształtującego. Moi uczniowie mają 3 kolory kubeczków. Ten, który jest na górze, sygnalizuje aktualną sytuację. Jeśli widzę, że uczeń pokazuje kubek czerwony, wiem, że muszą podejść i mu w czymś pomóc / poprosić kogoś z klasy, by pomógł koledze.
Każdy uczeń-obcokrajowiec ma swojego opiekuna klasowego. Najczęściej wybieram na to „stanowisko” ucznia, który nie ma problemu z przedmiotem i jest w stanie nie tylko nadążyć za lekcją, ale też „w międzyczasie” sprawdzić koledze ćwiczenia, podpowiedzieć, wyjaśnić. Opiekun jest także odpowiedzialny za konwersacje z obcokrajowcem. Jak to działa? Na lekcjach robimy pewien dział, np. RODZINA. Uczeń-opiekun otrzymuje ode mnie podstawowe słownictwo, którym operowaliśmy na lekcji. Jego zadaniem jest w danym tygodniu rozmawianie z kolegą z innego kraju z wykorzystaniem podanych słów i wyrażeń. Oczywiście uczniowie sami rozszerzają leksykę i efekt konwersacji jest taki, że obcokrajowiec poznaje dużo więcej słów niż jest w podręczniku. Często też cała klasa włącza się w uczenie nowego kolegi, dzięki czemu przybysz szybko zaczyna komunikować się z otoczeniem.
Co z Podstawą Programową?
Kiedy mamy do czynienia z uczniem, który dopiero zaczyna uczyć się polskiego, możemy o niej zapomnieć. Żaden obcokrajowiec nie zanalizuje nam Kochanowskiego czy Mickiewicza ani nie przeczyta Krzyżaków. Możemy włączać ucznia w pracę nad krótkimi i prostymi leksykalnie fragmentami podręcznikowymi, możemy dawać mu do zrobienia wybrane ćwiczenia gramatyczne.
Nie stawiajmy także zbyt wysoko poprzeczki, jeśli chodzi o pisanie. Obcokrajowcowi naprawdę trudno jest opanować polską odmianę, ortografię i połączenia wyrazowe. Dla wielu naszych uczniów dodatkową barierę stanowi alfabet. Oceniając pracę, trzeba pamiętać, na ilu rzeczach ten dzieciak musi się skoncentrować, aby poprawnie zapisać proste zdanie.
Mam nadzieję, że ten tekst pomoże Wam zmierzyć się z wyzwaniem, jakim jest uczenie obcokrajowców. Polecam materiał, który znajdziecie TUTAJ Pamiętajcie, że o metodykę warto podpytywać nauczycieli języków obcych pracujących w Waszych szkołach. Oni mogą naprawdę wiele pomóc i podzielić się swoim doświadczeniem. Potem już tylko wystarczy to dostosować do specyfiki języka polskiego.
Czekam na Wasze uwagi i komentarze. Podzielcie się rozwiązaniami, jakie stosujecie, ucząc obcokrajowców języka polskiego.