Każdy człowiek potrzebuje nowych doświadczeń. Bez nich myślimy schematycznie i podążamy utartymi ścieżkami, nawet jeśli cały świat ruszył już nową autostradą. Powtarzając z roku na rok te same treści, jesteśmy narażeni na pułapki myślowe oraz rutynę, o wypaleniu zawodowym nie wspominając. Dlatego też takie inicjatywy jak Letnia Akademia Innowacyjnego Polonisty są wyjątkowo ważne. To okazja do wymiany doświadczeń i praktyk, ale przede wszystkim czas ładowania baterii i wzajemnych inspiracji. Wczoraj miałam okazję opowiedzieć polonistom o EduScrumie, a dziś podzielę się tą wiedzą z Wami.
EduScrum i całe podejście agile to temat rzeka i nie da się go przedstawić w jednym wpisie. Dziś postaram się opowiedzieć Wam ogólnie, czym jest EduScrum, a w najbliższym czasie opiszę go krok po kroku. Zapraszam także do grupy, w której chciałabym dzielić się z Wami wiedzą o zwinności w szkole 😉
CO TO JEST AGILE?
Agile oznacza zwinny, elastyczny. W 2001 roku grupa programistów spotkała się w ośrodku wypoczynkowym Snowbird w Stanach Zjednoczonych,aby odpocząć, pojeździć na nartach i opracować wspólne podejście do tworzenia oprogramowania. Spotkanie to zaowocowało symbolicznym, czterozdaniowym MANIFESTEM AGILE, który jest deklaracją wartości i podstawą wszystkich metod zwinnych. Agile początkowo było odpowiedzią na nowe wyzwania, które stanęły przed twórcami oprogramowania. Z czasem filozofia zwinności oraz metody z nią związane przeniosły się na inne gałęzie biznesu i są dziś powszechnie stosowane.
Kiedy pierwszy raz usłyszałam o zwinnym zarządzaniu, od razu zauważyłam związek między tą koncepcją a edukacją. Zmiany, które zachodzą w nauczaniu, doskonale wpisują się w wartości manifestu agile.
Nastawienie na relacje, odejście od narzędzi, zmniejszenie biurokracji, reagowanie na potrzeby odbiorców (uczniów, rodziców, pracodawców), szybkie dostosowywanie się do zmieniającego się środowiska – to gotowa recepta na nowoczesną szkołę.
Agile nie jest metodą. To raczej zbiór wartości, rodzaj filozofii, w której mieści się wiele znanych Wam zapewne metod i systemów nauczania. Znajdziecie w nim pracę projektową, podobieństwa do oceniania kształtującego czy planu daltońskiego. W ramach tego podejścia z powodzeniem można stosować także metody tradycyjne. I to jest własnie coś, co zachwyca mnie w zwinności – możliwość łączenia różnych technik w imię jakości.
FILARY I FUNDAMENTY
EduScrum jest edukacyjną wersją metody SCRUM, którą stosuje się przy realizacji projektów. Wg badań technika ta pozwala lepiej i szybciej pracować w zespole oraz efektywniej rozwiązywać pojawiające się problemy. Do potrzeb edukacji dostosował scruma Willy Wijnands, współzałożyciel światowej inicjatywy „Agile in Education”. W stworzonym przez siebie przewodniku po EduScrumie wskazał na fundament i 3 filary tej metody.
Fundament EduScruma stanowi zaufanie. Bez niego właściwie nie da się zastosować tej metody. Na zaufanie jako czynnik podstawowy wskazuje także Patrick Lencioni w swojej doskonałej książce „Pięć dysfunkcji pracy zespołowej”. Aby działać efektywnie, potrzebujemy zaufania w sieci społecznej, w której funkcjonujemy. W pracy osiągamy lepsze rezultaty, jeśli ufamy szefowi, a on ufa nam, kiedy mamy zaufanie do uczniów i rodziców, a oni odwdzięczają się tym samym. W technice EduScrum powierzamy odpowiedzialność za proces uczenia się uczniowi. Nie muszę Wam chyba tłumaczyć, dlaczego zaufanie jest tutaj kluczowe.
W EduScrumie niezwykle ważna jest transparentność. My, nauczyciele, musimy mieć pełną jasność celu, który chcemy osiągnąć oraz kryteriów, wg których będziemy oceniać prace uczniów. Uczniowie potrzebują pełnej jasności odnośnie tego, czego mają się nauczyć i jakie to ma zastosowanie w ich życiu. Jak mówi klasyk – „zacznij od dlaczego”.
Drugim filarem jest sprawdzanie. EduScrum opiera się na iteracji, która umożliwia monitorowanie tego, czy podążamy w dobrą stronę. Cykliczne powtarzanie konkretnych elementów, pozwala wykrywać usterki na wczesnym etapie prac oraz dostosowywać działania do pojawiających się czynników. Podobne myślenie znaleźć można w cyklu Kolba czy w PDCA.
Trzecią podstawę EduScruma stanowi adaptacja/ poprawa błędów. To wyjątkowo ważny element, jeśli weźmie się pod uwagę, że żyjemy w świecie, który zmienia się na tyle szybko, że warunki wyjściowe projektu mogą być dalekie od tego, czego oczekuje od nas odbiorca na jego końcu. W edukacji ten filar umożliwia uczniowi dostrzeżenie błędu w swoim rozumowaniu i poprawienie go, zanim wpłynie na ocenę pracy.
NIEOCZEKIWANA ZMIANA MIEJSC
EduScrum nie jest metodą, którą łatwo pracować w polskim systemie oświaty. Sukcesywnie będę Wam opowiadać o trudnościach. Teraz czas na pierwszą – mentalność. Wychowani przez pruski model edukacji, przyzwyczajeni do metody kija i marchewki mamy duży problem z uwierzeniem, że można inaczej. Rafą, na którą wpadniecie, zaczynając przygodę z EduScrumem, są przekonania Wasze, uczniów i rodziców. Przede wszystkim musicie pokonać strach przed oddaniem procesu w ręce dzieci oraz przygotować się…na porażkę. Tak, początkowe projekty zwinne raczej przyniosą Wam rozczarowanie. Potrzeba wielu prób, by uczniowie odnaleźli się w całkowicie nowej filozofii uczenia i zrozumieli, że to nie jest kolejna fiksacja ich pani, lecz konkretny sposób zdobywania wiedzy. I tu pojawia się kolejny problem – dzieciaki wdrożone w system, przyzwyczajone do „prowadzenia za rączkę” i ocen cyfrowych nie kwapią się do pracy techniką, która przenosi ciężar odpowiedzialności na nie. Tutaj musicie się także liczyć z tym, że do akcji wkroczą rodzice, niezadowoleni z tego, że „nie uczycie normalnie” (czyt. podawczo), nie pozwalacie odbębnić projektu w domu, tylko „wymagacie od biednych dzieci nie wiadomo czego”. I tu z odsieczą przychodzi nam jeden z filarów EduScruma – transparentność. Kiedy wprowadzałam tę technikę w swoich klasach, po prostu uprzedziłam rodziców. Zorganizowałam spotkanie, na którym krok po kroku wyjaśniłam, na czym metoda polega, jakie umiejętności rozwija i dlaczego uważam ją za dużo cenniejszą, niż lekcje „normalne”. Opowiedziałam też rodzicom, z jakimi trudnościami spotkają się dzieci, co je będzie frustrować i na co będą narzekały w domu. Odpowiedziałam na pytania i dzięki temu kwestię „przestawiania” mentalności rodziców mam chwilowo opanowaną.
W EduScrumie odchodzi się od tradycyjnych ról uczeń – nauczyciel. Pedagog, jako WŁAŚCICIEL PRODUKTU, czyli osoba, która wie, jakie umiejętności musi posiąść uczeń, odpowiada za wyznaczenie celów nauki oraz kryteriów, które pozwolą je osiągnąć. Innymi słowy, nauczyciel siada nad podstawą programową, wskazuje zagadnienia do zrealizowania w danym projekcie oraz kryteria, które pomogą uczniom osiągnąć zadowalający poziom. Na tym właściwie jego rola „merytoryczna” się kończy. Podczas pracy projektowej nauczyciel nie uczy w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Pełni raczej rolę coacha. Naprowadza pytaniami, wspomaga rozwiązywanie konfliktów, obserwuje proces. Do akcji wkracza, gdy cała klasa ewidentnie nie radzi sobie z jakimś zagadnieniem. Wtedy tłumaczy problem, wyjaśnia zagadnienie teoretyczne, ale nie podaje gotowych rozwiązań. W EduScrumie cudowne jest to, że z czasem nauczyciel usuwa się całkowicie w cień. Kiedy uczniowie zrozumieją sens eduscrumowych rytuałów, opanują poszukiwania w różnych źródłach, nauczą się refleksyjnego podejścia do nauki oraz współpracy w zespole i między grupami, możemy iść na kawę 😉 Tutaj musicie się jednak uzbroić w cierpliwość – to proces. Tym dłuższy im dzieciaki dłużej zakorzenione w systemie i im bardziej tradycyjne formy nauki na innych przedmiotach. Dużo też zależy od Was – na ile potraficie wyjść z roli belfra.
Zmiana ról pociąga za sobą jeszcze jedną trudność. EduScrum daje mnóstwo wolności. Uczeń otrzymuje tylko ramę. To, co w nią włoży – zależy wyłącznie od niego. Ma po prostu osiągnąć zaplanowany cel na określonym poziomie, a to, czy zrobi to na siedząco, czy stojąc na głowie, zależy wyłącznie od niego. Co to w praktyce znaczy? Uczniowie, realizując projekt, korzystają z dowolnych źródeł. Sami wyszukują informacje, mogą pytać innych nauczycieli, konsultować się między grupami. To od nich zależy, jaką formę finalnie przyjmie projekt. Nauczyciela nie interesuje, czy będzie to plakat, film, quiz czy notatki w zeszycie. W EduScrumie nie musi być publicznej prezentacji. Ważne jest to, czy uczniowie osiągnęli cel i opanowali zaplanowany materiał. Zapytacie, gdzie tu problem? Otóż uczniowie przyzwyczajeni do systemu pruskiego, kiedy otrzymują taką dawkę wolności, po prostu baranieją. Przy kilku projektach spotkałam się ze zjawiskiem, że dzieci, otrzymawszy ramę, nie były w stanie ruszyć, bo… nie wiedziały, jak mają zrealizować cele. Dużo czasu zajęło wytłumaczenie im, że tu nie ma narzuconego JAK, że mogą w dowolny sposób podejść do tematu i jedyne, co ich obowiązuje to kryteria, cele i czas.
Przyzwyczajenie do projektów, które kończą się namacalnym wynikiem, powoduje, że uczniowie bardziej koncentrują się na formie niż treści. W EduScrumie jest inaczej. Ważniejsza jest zdobyta wiedza i umiejętności, niż efekt. Uczniowie są rozliczani z tego, czego się nauczyli, a nie wytworu ich rąk. Materiały, które powstają przy pracy EduScrumem, to efekt uboczny, a nie cel sam w sobie.
CZTERY „K”
Wspomniany już Willy Wijnands podkreśla, że EduScrum bardzo intensywnie rozwija cztery kompetencje: kreatywność, kooperację, krytyczne myślenie oraz komunikację. Jeśli spróbujecie pracować EduScrumem, zobaczycie, że te umiejętności to tylko wierzchołek góry lodowej. W trakcie realizacji projektu, dzieci uczą się nie tylko podanych zagadnień, ale także wielu rzeczy „na marginesie”.
Oddanie sposobu realizacji zadania w ręce uczniów, uruchamia w nich niezwykłe pokłady kreatywności. Gdy już pokonają blokadę związaną z tym, że nie mają powiedziane „jak”, wpadają na niezwykłe pomysły i naprawdę potrafią zaskoczyć. W EduScrumie nie ma „dobrze” ani „źle” wykonanego projektu. Jest wyłącznie, opanowany lub nie, materiał. Oznacza to, że w procesie uczenia się danego zagadnienia można zrobić wszystko – od notatki graficznej po animacje poklatkową.
Narzędzia EduScruma bardzo wspierają pracę zespołową. Uczniowie szybko orientują się, że mają różne umiejętności, którymi mogą się dzielić nie tylko w swoim zespole projektowym, ale także między grupami. Kiedy przestajemy oceniać za efekt projektu, a przenosimy ciężar na opanowanie materiału, znika rywalizacja. Uczniowie dostrzegają, że w ich interesie jest współpraca, by jak najlepiej zrozumieć problemy, nad którymi pracują.
W procesie EduScruma dużo uwagi poświęca się na refleksję. Każdy kolejny etap pracy poprzedza przyjrzenie się temu, co zostało zrobione oraz zastanowienie się, czy praca spełnia podane kryteria. Uczniowie uczą się krytycznego podejścia do tego, co już wykonali, analizowania działań i wyciągania wniosków. Krytyczne myślenie trenują również poszukując źródeł i potrzebnych materiałów.
Kiedy zaczynałam pracę EduScrumem, nie mogłam uwierzyć, jak bardzo ta technika rozwija umiejętności komunikacyjne. Uczniowie dyskutują, argumentują, rozwiązują konflikty, negocjują, formułują pytania i uczą się proszenia o pomoc. Niezwykłe jest to, że osoby nieśmiałe potrafią…przeprowadzić sondę uliczną albo zadzwonić do instytucji, by pozyskać informacje.
UWOLNIONE POTENCJAŁY
EduScrum to metoda trudna i obwarowana różnymi zasadami, które początkowo komplikują pracę i przysparzają wielu frustracji. Warto jednak pilnować ram narzucanych przez tę technikę i nie ulegać pokusie szybkiego efektu.
EduScrum odblokowuje. Przede wszystkim wolność wyboru, którą dostają uczniowie, uwalnia ich kompetencje. Nagle okazuje się, że słabiutki Jaś jest specem od animacji komputerowej, a Zośka potrafi skutecznie negocjować. Hanka umie opracować budżet, a Stasiek zbudować makietę Kamelotu. Moim największym zaskoczeniem była jedna z grup projektowych, która powstała przy realizacji „Zemsty”. W zespole znaleźli się najsłabsi i najbardziej zaburzeni uczniowie (o sposobie doboru zespołów napiszę następnym razem). Pamiętam, że pomyślałam wtedy, że to się nie może udać. W trakcie pracy okazało się, że są najbardziej zaangażowani z całej klasy i mają bardzo odkrywcze pomysły. Nagle chłopcy, którzy praktycznie nie czytali, zaczęli samodzielnie wyszukiwać informacje w tekście i…budować metaforyczny przekaz. Zrobili fantastyczny projekt i na blachę nauczyli się przy tym wymaganych zagadnień.
EduScrum uwalnia także nas, nauczycieli. Przede wszystkim weryfikuje przekonania, które tworzą się na lekcjach. Chcąc nie chcąc, przypinamy uczniom łatki – a ten to jest zdolny, a tamten to leń. EduScrum to weryfikuje i pokazuje, jak bardzo potrafimy się mylić.
KUŹNIA
Nie będę Wam opowiadać, ile razy wyłożyłam się na EduScrumie, bo np. źle zaplanowałam materiał albo nie przewidziałam trudności. Nie powiem Wam o porażkach wynikających z braku cierpliwości oraz niezrozumienia procesu. Chcąc pracować zwinnymi metodami, musimy być przygotowani na takie sytuacje. Moje przestrogi wcale nie muszą Was uchronić przed błędami. Pracujemy z ludźmi i każdy zespół jest inny. W każdej klasie proces przebiega inaczej – w jednych metoda się sprawdza, w innych nie ma sensu jej wprowadzać, gdyż zbyt wiele czasu i energii pochłonęłaby praca nad zmianą postawy uczniów lub rodziców. Chcę Wam tylko powiedzieć, że EduScrum to kuźnia, która przekuwa porażkę w sukces. Nie od razu to widać, jednak zyski przewyższają straty.
Pamiętam jeden projekt EduScruma, który przygotowałam bardzo starannie. Przeznaczyłam na niego dużo godzin. W trakcie zauważyłam, że uczniowie omijają niektóre elementy metody, bo wydają im się zbędne i zabierające czas. Powtórzyłam, dlaczego tak pracujemy. Sytuacja się powtarzała, a niestosowanie ram EduScruma zaowocowało poważnymi opóźnieniami w realizacji zadań. Na każdej lekcji zwracałam uczniom na to uwagę, podpowiadałam, jak mogą nad tym zapanować, tłumaczyłam, po co są konkretne działania w EduScrumie. Nic. Zero reakcji. Postanowiłam więc zobaczyć, co z tego wyjdzie. Czas na projekt się skończył i żadna grupa nie osiągnęła celów. Uczniowie prosili mnie o więcej czasu, ale byłam konsekwentna. Mogłam przeznaczyć na te zagadnienia tyle godzin i koniec. Efekt? Uczniowie nie opanowali materiału w stopniu zadowalającym ani nie zrealizowali swoich świetnych pomysłów. Pomyślicie – porażka na całej linii. Też tak sądziłam. Jednak podczas retrospekcji (podsumowania projektu) okazało się, że klęska ma drugą twarz. Uczniowie byli zawiedzeni faktem, że włożyli w zadania dużo pracy, a nie osiągnęli zamierzonych efektów. Uświadomili sobie, gdzie popełnili błędy i dlaczego nie udało się im dokończyć projektu. Dostrzegli też konsekwencje. Nie, nie były to oceny za wynik działań. Zauważyli, że niezastosowanie się do ramy EduScruma spowodowało, że będą musieli wykonać dużo pracy indywidualnie w domu, by przygotować się do zapowiedzianego sprawdzianu. Konkluzja była taka, że kombinowanie i omijanie etapów metody nie opłaca się. I wiecie co? Kolejny projekt w tej klasie wyszedł wzorcowo. Doświadczenie to przekonało mnie, że czasem warto odpuścić. I co z tego, że nie zrealizowaliśmy jakichś tam elementów podstawy programowej? Uczniowie za to przyjrzeli się swojej pracy, zanalizowali okoliczności, wyciągnęli wnioski i nauczyli się zarządzać czasem i procesem.