Lekcje kreatywności
Lekcje w moim ogólniaku można było określić wieloma słowami, ale na pewno nie znalazłyby się wśród nich wyrazy typu – angażujące czy ciekawe. Prym wiodła geografia. Kiedy prof. W. wchodziła do klasy, ciągnęła za sobą irytujący zapaszek nudy. Nie musiała się nawet odzywać, by energia klasy lądowała gdzieś w dolnych rejestrach, a parametry życiowe uczniów spadały do poziomu krytycznego. Trzeba było mieć wyjątkową odporność na hipnozę, by zachować choć minimalne pozory przytomności. Na szczęście prof. W. nigdy nie przerywała raz rozpoczętego monologu. Na nieszczęście wszystkie prace zaliczeniowe oparte były na tym, co mówiła na lekcjach. Notatki były zatem na wagę złota. Mieliśmy problem.
Z wyzwaniem poradziliśmy sobie dość szybko i twórczo. Większość klasy zajmowała się swoimi sprawami. Jedna z koleżanek po roku „nauki” geografii miała całą teczkę portretów prof. W., a kolega będący liderem zespołu muzycznego – stos pomysłów na nowe kompozycje. Mnie pochłaniało pisanie artykułów do pisma studenckiego. Niewątpliwie, prof. W, miała swój wkład w rozwijanie w nas kreatywności.
Nie wszyscy jednak mieli to szczęście, że zyskiwali dodatkową godzinę dla siebie. Przyzwyczajenia naszej geograficzki postawiły nas pod ścianą. Trzeba było wyznaczyć na każde zajęcia jakiegoś nieszczęśnika do robienia notatek. Kopiowało się je później i tym sposobem mieliśmy materiał do sprawdzianów. Nieszczęśnik przed lekcją wypijał mocną kawę i całą swoją koncentrację wkładał w podążanie za prof. W. niezwykle zawiłymi ścieżkami jej umysłu. Od klasy otrzymywał pełne współczucia spojrzenia i miłość po wsze czasy. O sposobach utrzymania koncentracji przez nieszczęśnika można by napisać niejedną pracę naukową. Ale o tym trochę później.
Nauczyciel z efektem aureoli
Profesor W. zapewne nigdy w życiu nie słyszała o set induction. Najprościej, jest to zbiór technik, służących do wzbudzania zainteresowania tematem i aktywności odbiorcy. Metody te wykorzystujemy w różnych dziedzinach życia. Pisząc tekst, staramy się zacząć go tak, by czytelnik chciał poznać nasz wywód do końca. Tworząc reklamę, używamy aktywizatorów, by zachęcić adresata do podjęcia działania. Po prostu wykorzystujemy moc efektu aureoli. Chociaż tzw. pierwsze wrażenie odnosi się głównie do ludzi, myślę, że użycie tego terminu w odniesieniu do set induction nie będzie nadużyciem. W obu przypadkach chodzi o wykorzystanie umiejętności naszej podświadomości do szybkiej oceny i wywołania uczuć (pozytywnych lub negatywnych). Pisałam o tym trochę w tekście Twój sukces w 11 sekund. Kiedy prof. W. wchodziła do klasy, była chodzącą reklamą nudy. Mam jednak chodzi o to, by uruchomić w uczniach ciekawość.
Żeby to się udało, nauczyciel musi dysponować konkretnymi mini umiejętnościami. Ich sprawne wykorzystanie nie tylko pomoże w osiągnięciu efektu aureoli, ale także wpłynie pozytywnie na całość naszej pracy. Przede wszystkim są to:
- umiejętność formułowania celów;
- umiejętność wykorzystania pytan sądujących;
- umiejętność demonstracji;
- umiejętność wzmacniania;
- umiejętność puentowania;
Lekcje z przytupem
Istnieje wiele technik na angażujące wprowadzenie w lekcję (10 z nich opisałam w darmowym ebooku dla prenumeratorów newslettera). Uważam jednak, że nie ma lepszego set induction niż to oparte na kreatywności i intuicji nauczyciela, oparte na pasjach uczniów konkretnej klasy. Dlatego też zachęcam Was do tworzenia własnych technik, dopasowanych do celów zajęć i dynamiki zespołu. Wystarczy trochę kreatywności, inspiracji oraz …zasady, które należy wziąć pod uwagę, gdy decydujemy się na własną technikę. Poniżej znajdziecie infografikę zawierającą podstawowe elementy metody set induction. Jeżeli z nich skorzystacie, Wasze lekcje będą przytupywać nieustająco, a uczniowie zaangażują się nawet w najbardziej abstrakcyjny temat.
Pamiętajcie jednak, że techniki set induction opierają się na zaskoczeniu. Oznacza to, że nie można stosować jednego typu zadań cały czas. Naszym zadaniem jest wywołanie w odbiorcy reakcji emocjonalnej. Musi się on zdziwić, zaintrygować, poczuć zachwyt, obrzydzenie albo strach. To wrażenie musi być na tyle silne, by utrzymać uwagę ucznia przez cała lekcję.
Zombie
Gdyby prof. W. nie była wyznawczynią „szkoły pruskiej”, znała metodę set induction i potrafiła wykorzystać choć ułamek zainteresowań ludzi z mojej klasy, możliwe, że ktoś z nas związałby swoje losy z geografią. A tak – zostały wspomnienia nudnych lekcji i anegdota o pewnym nieszczęśniku od notatek. Nazwijmy go J. Otóż J. wpadł na pomysł, że nagra wykład prof. W. na dyktafon. Chciał usiąść do notatek, gdy będzie mniej zmęczony i wolny od przymusu słuchania wywodu non stop. Pomysł wydawał się dobry. Kiedy w kolejnym tygodniu J nie przyniósł notatek, byliśmy porządnie zaskoczeni. Ale w największe osłupienie wprowadziło nas wyjaśnienie J. Nie uwierzycie – zakomunikował kolega – Próbowałem zrobić tę notatkę 5 razy. Włączałem dyktafon, zaczynałem pisać i…zasypiałem w trakcie. Na dowód przyniósł nam kilka kartek, na których rzeczywiście nagle w połowie słowa zaczynał się zapis rodem z EKG trupa. Tak więc jeśli nie chcecie nauczać bandy zombie, metoda set induction jest dla was!
Jeśli zainteresował Cię temat sei induction i chcesz poznać 10 przykładowych technik na angażujące początki zajęć – zapraszam Cię do subskrybcji mojego newslettera.
The form you have selected does not exist.
Dzień dobry 🙂 Bardzo zainteresował mnie poruszony przez Panią temat. Niestety, również byłam ,,ofiarą” wielu tego typu nudnych lekcji, które zamiast ciekawego wprowadzenia, miały stały schemat: sprawdzanie zadania domowego i obecności. Cieszę się, że wróciłam do świata żywych po latach bycia zombie 🙂 – a to udało się niestety dopiero po zakończeniu obowiązku szkolnego. Dlatego doceniam ten szczery wpis. Mam pytanie – czy istniałaby możliwość otrzymania e-booka, o którym wspomina Pani w swoim artykule? Czy mogłaby Pani również polecić książki, artykuły dotykające tematu set induction warte przeczytania?
Pozdrawiam serdecznie!