„Bądź sobą – szukaj własnej drogi”. Tak brzmią pierwsze słowa tej niezwykłej książki, a zarazem cytatu z Janusza Korczaka. Trudniej o bardziej precyzyjną wskazówkę pedagogiczną. Jej prostota poraża, a bezpośredniość zmusza do refleksji – czy ja tak potrafię? Czy umiem stanąć przed uczniami i niczego nie udawać? Dzielić się swoimi doświadczeniami i dawać świadectwo własnym życiem? Anna Konarzewska, autorka książki „Być (nie)zwykłym wychowawcą” niewątpliwie jest właśnie takim nauczycielem – mistrzem.
Poznałam Anię dopiero niedawno. Spotkałyśmy się na „Hop! Zmianie!” w Elblągu i po raz pierwszy rozmawiałyśmy ze sobą na żywo. Nasze spotkanie było niezwykłe – dwie właściwie obce sobie osoby uściskały się serdecznie, rozpromienione uśmiechami i zaczęły pogawędkę, jakby znały się od zawsze. Tak postrzegam Anię – otwartą, serdeczną, radosną. Niczego nie udającą. Prawdziwą.
Zanim się poznałyśmy, podczytywałam bloga „Być nauczycielem”, na którego trafiłam przy okazji jakichś poszukiwań materiałów na lekcje. Od razu zauważyłam, że jest on inny niż wszystkie publikacje w internecie, na jakie się napatoczyłam. Przedstawione tam pomysły były bardzo dopracowane, oparte na wielu ciekawych materiałach i pomocach. Zainteresowało mnie to. Im dłużej przyglądałam się pracy Ani, tym bardziej fascynowała mnie jako nauczyciel. Skąd ona bierze te pomysły? Gdzie odnajduje materiały? Opisy jej zajęć obfitują we fragmenty ciekawych tekstów, w linki do niesamowitych filmów, odnośniki do dzieł sztuki. Nie ma tu rutyny. Jest ciągłe poszukiwanie nowych rozwiązań, kontekstów, refleksja nad tym, jak dotrzeć do młodego człowieka.
Do publikacji „Być (nie)zwykłym wychowawcą” dotarłam (jak to ja) z poślizgiem. W Elblągu byłam tak zakręcona i przejęta, że jakoś mi umknął fakt przytargania przez Anię dwóch wielkich siat książek (ach, ta spostrzegawczość!). W końcu jednak dotarłam do kolejnego wydania. Książka zachwyciła mnie totalnie. Dlaczego? Oto kilka powodów.
Podobieństwa i różnice.
Chyba pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, jest fakt, że bardzo podobnie myślimy z Anią o roli wychowawcy. Autorka książki wchodzi jednak w to zagadnienie dużo głębiej niż ja. Zawsze byłam bardziej przedmiotowcem i instruktorem niż wychowawcą. To ostatnie wychodziło mi jakoś „przy okazji”, bez zagłębiania się w temat. Ania już na pierwszych stronach książki uświadomiła mi, dlaczego to „przy okazji” działało. Po prostu – bycie sobą. Nie udawanie. Bezpośredniość w relacjach, bez zbędnego patosu, ale też z wyczuciem dystansu.
Przewodnik
Kiedy 20 lat temu zaczynałam pracę, nie miałam pojęcia o roli wychowawcy. Nikt mi nigdy nie powiedział, na czym to polega, nie pokazał drogi. Weszłam do szkoły prosto z uczelni i…dostałam wychowawstwo ludzi młodszych ode mnie o 9 lat. Wszystko, co miałam to intuicja i uczenie się na błędach. Ania stworzyła książkę, która jest niezwykłym przewodnikiem dla niedoświadczonego wychowawcy (żeby nie było – doświadczonemu też się przyda).W krótkich artykułach zawarła bezcenną wiedzę praktyka, człowieka, który wie, jak dotrzeć do nastolatków. Możemy przeczytać tu m.in. rady, jak budować autorytet, na co zwrócić uwagę w relacjach z uczniami, czego unikać. I znów. Opisy autorki potwierdziły moją intuicję. Kiedy patrzę na różnych nauczycieli, widzę, jak bardzo taka wiedza jest im potrzebna.
W artykułach znajdziecie też dwie rzeczy, z którymi my, pedagodzy mamy odwieczny problem. Po pierwsze (Nie)zwykły Wychowawca pisze o tym, jak w prosty sposób można motywować ucznia, jak budować jego poczucie wartości. Cenne jest to, że opisane sposoby można właściwie zastosować zawsze i na każdym przedmiocie. Jedyne, czego wymagają, to naszej otwartości i chęci do zbudowania relacji. Po drugie przedstawia gotową instrukcję na zebranie z rodzicami. Co ważne, pisze, czego trzeba bezwzględnie unikać. W artykułach autorka zamieszcza także adresy do konkretnych stron na blogu, dzięki czemu daje czytelnikowi dostęp do dodatkowych materiałów.
Ratunku – godzina wychowawcza!
Jak to mawia mój kolega po fachu, godzina wychowawcza to takie niewiadomo co i niewiadomo po co. I rzeczywiście, wielu nauczycieli traktuje ją jak dopust boży. No bo co ja mam niby robić z tymi uczniami przez 45 minut? Niby czego uczyć? Przedmiot to przedmiot. Jakiś konkret. A toto? Ania tymczasem pokazuje, jak ważna jest ta godzina do dyspozycji wychowawcy. Teoretycznie podejmowane przez autorkę tematy nie są jakieś odkrywcze i można je znaleźć w pierwszym lepszym skrypcie z konspektami, ale sposób ich ujęcia już taki oczywisty nie jest. Od razu widać, że Ania pracuje ze swoimi uczniami warsztatowo, metodami typowymi bardziej dla instruktora niż nauczyciela. Tu nie ma podawania gotowych rozwiązań, moralizowania, pogadanek (obrzydliwe słowo, no nie?). Jest problem, który stawia się przed młodym człowiekiem i takie sterowanie procesem, aby wyciągnął własne wnioski, uruchomił refleksje, zbuntował się. Bardzo mi się podoba to, że ani blog ani książka nie mają formy gotowych scenariuszy, zaplanowanych od A do Z na 45 minut. Jest to raczej zbiór propozycji, materiałów, technik, które każdy może dostosować do swoich uczniów. Możemy więc wybierać w wielu ćwiczeniach, zrobić wszystkie albo żadnego. Przebiec po temacie od do albo podążyć za uczniami, za ich potrzebami.
Materiały
O tym już pisałam przy okazji bloga. Ania to magik, jeśli chodzi o wyciąganie z przestrzeni internetu materiałów wizualnych. Niezwykle miłym zaskoczeniem było dla mnie to, że część z tych materiałów znalazło się w książce w formie kolorowych ilustracji. Są wizualną inspiracją do poszukiwań i korzystania z zasobów internetu, do których odsyła autorka. I to jest kolejna zaleta tej publikacji. Mnóstwo w niej odnośników do filmów, zdjęć, stron, portali.Można powiedzieć, że książka istnieje w dwóch przestrzeniach – realnej i wirtualnej.
Pisząc o materiałach, nie można nie wspomnieć o niezwykłych myślografikach, których rysnotki uzupełniają materiał merytoryczny. W publikację wzbogacili swoimi rysunkami Sylwia Oszczyk, Mateusz Łysek, Vitia Hoffmann czy Magdalena Buda (nie wiem, czy wymieniłam wszystkich – jeśli nie, uzupełnię).
Książka „Być (nie)zwykłym wychowawcą”, choć już dawno przeczytana, nie trafi na półkę. Będzie mi towarzyszyła w codziennej pracy, inspirowała, podpowiadała, gdy zabraknie czasu na własne pomysły. Czekam niecierpliwie na kolejne pomysły niezwykłej nauczycielki, wychowawcy i człowieka – Anny Konarzewskiej.