Uwielbiam stosować w pedagogice metody pochodzące z zupełnie innych obszarów życia. Dlatego też, kiedy zetknęłam się z design thinking, od razu zainteresowała mnie możliwość wykorzystania tego procesu w edukacji. Oczywiście, nie odkryłam Ameryki, bo jest to metodologia, która trafiła już do polskich szkół (materiały tutaj), ale wydaje mi się, że raczej w obszary zmian socjalnych, prawnych i organizacyjnych niż na zwykłe lekcje. A mnie myślenie projektowe zaintrygowało właśnie jako sposób pracy lekcyjnej.
Design thinking w ostatnim czasie to bardzo modny termin. Pojawiło się sporo opracowań tej metody, dużo naukowych opisów i jeszcze więcej definicji z nią związanych. Na pierwszy rzut oka design thinking wydaje się skomplikowaną i hermetyczną metodą, zarezerwowaną dla świata biznesu. Tymczasem to świetne narzędzie, które można zastosować wszędzie tam, gdzie potrzebne są kreatywne rozwiązania.
Design thinking – trochę historii
Metoda narodziła się ponad 40 lat temu, na Uniwersytecie Stanforda, gdzie używano tej strategii do tworzenia kreatywnych rozwiązań dla nowych projektów. Początkowo design thinking stosowany był głównie do tworzenia nowych produktów oraz we wzornictwie. Dość szybko okazało się jednak, że metoda ta świetnie sprawdza się w innych gałęziach gospodarki. Zaczęto stosować design thinking w doradztwie strategicznym i biznesowym, w procesach zarządzania zmianą, innowacjami, relacjami, a także sprzedażą i komunikacją. Obecnie wiele światowych firm stosuje design thinking jako podstawowe narzędzie do wprowadzania innowacji (m.in. McDonalds czy Ikea).
Design thinking – co to takiego?
Design thinking można definiować na wiele sposobów. Najprościej można rzec, że to metoda kreatywnego rozwiązywania problemów, tworzenia innowacyjnych koncepcji w oparciu o zrozumienie potrzeb odbiorcy. Don Norman, biznesmen i wykładowca, związany z Apple mówi, że design thinking to proces określania, gdzie leży problem, a nie natychmiastowego szukania rozwiązania. I o to rzeczywiście w tej metodzie chodzi. Koncentruje się ona na odbiorcy, użytkowniku, bada jego potrzeby, szuka źródła problemów i dopiero, gdy te trudności są zdefiniowane – proponuje rozwiązania i tworzy prototypy.
Design thinking krok po kroku
Jak powiedział Tim Brown, szef IDEO „Świetne pomysły nie rodzą się nagle w genialnych umysłach. Są wynikiem ciężkiej pracy zespołu wspomaganej przez zorientowany na człowieka proces twórczy, po którym następują cykle prototypowania, testowania i poprawiania”. Te słowa pokazują właściwie wszystkie etapy pracy metodą design thinking, na którą składają się:
- interdyscyplinarny zespół
- orientacja na odbiorcę (empatyzacja)
- definiowanie problemu
- świetne pomysły (generowanie pomysłów)
- prototypowanie
- testowanie
- poprawianie lub wdrażanie
Etap 1 – interdyscyplinarny zespół
Różne opracowania i opisy metody design thinking rzadko traktują budowanie zespołu jako etap całego procesu. Moim zdaniem to jedna z najważniejszych rzeczy. Żeby w ogóle praca metodą design thinking była możliwa, trzeba zbudować zespół projektowy. Powinni go tworzyć specjaliści z różnych dziedzin i o rozmaitym doświadczeniu. Im szersze spectrum, tym lepiej. Chodzi o to, by grupa projektowa mogła spojrzeć na problem z różnych perspektyw oraz wzajemnie korzystać ze swoich doświadczeń i wiedzy.
Etap 2 – empatyzacja
To czas przeznaczony na poznanie potrzeb oraz problemów użytkownika, wejście w jego skórę, zrozumienie ukrytych i intuicyjnych motywacji, które mają wpływ na nasze wybory i zachowania. Na tym etapie stosuje się szereg narzędzi socjologicznych – tworzenie persony czyli wzorca odbiorcy, mapy empatii, wywiady, obserwacje użytkowników, ankiety, analizy potrzeb i środowiska. A wszystko po to, by jak najlepiej zrozumieć, czego potrzebuje człowiek, do którego kierujemy ofertę. W design thinking następuje bowiem odwrócenie tradycyjnego myślenia – nie podsuwamy odbiorcy gotowego produktu i nie badamy jego reakcji, tylko sprawdzamy, czego nasz potencjalny klient potrzebuje i dostosowujemy projekt do tych potrzeb.
Etap 3 – definiowanie problemu
Na tym etapie zespół analizuje informacje zebrane w fazie empatyzacji oraz definiuje problem do rozwiązania. Ważne jest, że trzeba tutaj wyjść poza utarte schematy myślowe i naprawdę przyjrzeć się rzeczywistości z perspektywy odbiorcy, zrozumieć, jakie podłoże ma jego problem i precyzyjnie tę trudność zdefiniować. Jeśli tego nie zrobimy i zbyt pochopnie nazwiemy trudność, może okazać się, że wypracowane prototypy nie zadziałają i trzeba będzie cały proces zaczynać od nowa. Na tym etapie często używa się narzędzi takich jak „5xdlaczego” czy też mapowanie problemu na osi jak? po co?
Etap 4 – generowanie pomysłów
W tej fazie chodzi o wymyślenie jak największej liczby możliwych rozwiązań problemu. Najczęściej stosuje się tutaj burzę mózgów. Trudnościami są szablonowe myślenie, krytyka i ocenianie pomysłów. Zespół musi wyjść poza te ograniczenia, zebrać wszystkie rozwiązania, nawet te na pozór dziwaczne, aby móc potem demokratycznie wybrać pomysł najskuteczniejszy czy też najbardziej kreatywny i na jego bazie opracować prototyp.
Etap 5 – budowanie prototypu
Jest to po prostu etap wizualizacji naszego rozwiązania. Nie chodzi tu o tworzenie rzeczy przypominającej do złudzenia produkt finalny, ale raczej o makietę, która umożliwia pokazanie rozwiązania potencjalnym odbiorcom i zebranie informacji zwrotnej na jego temat.
Etap 6 – testowanie
Na tym etapie ważne jest określenie kryteriów, które prototyp musi spełnić. Tylko tak możemy precyzyjnie stwierdzić, czy dane rozwiązanie pozytywnie przeszło ten etap. Testowanie musi odbywać się w realnym środowisku, w którym produkt będzie używany, czyli w tzw. środowisku odbiorcy. Etap testowania da nam odpowiedź na pytanie, czy nasze rozwiązanie zaspokaja potrzeby użytkownika i rozwiązuje zdefiniowany problem, czy też musimy zawrócić z obranej wcześniej ścieżki i zredefiniować trudność bądź wybrać inny pomysł.
Etap 7 – poprawianie lub wdrażanie
Jeżeli w etapie testowania produkt spełnia kryteria i stanowi rozwiązanie problemu użytkownika – można go wdrożyć na większą skalę. Jeżeli nie – musimy cofnąć się do któregoś z etapów całej metody. Czasem wystarczy wybrać inny z wygenerowanych pomysłów, dostrzec to, że wpadliśmy w schemat myślowy. Innym razem trzeba zawrócić i od nowa przebadać potrzeby odbiorców lub jeszcze raz zdefiniować problem. Design thinking służy rozwiązywaniu problemów, ale nie chodzi w nim o pozbycie się trudności. Pracując ta metodą dążymy do rozwiązań optymalnych, rzeczywistych, często niekonwencjonalnych.
Design thinking w szkole
Dla mnie to przede wszystkim metoda, która zmienia perspektywę i uczy, że ważny jest nie tyle produkt, co jego jakość. Zwraca uwagę na wartość prototypowania, wprowadzania zmian, poszukiwania niestandardowych rozwiązań. To wiedza, o której system szkolny często zapomina. Nasi uczniowie przyzwyczajeni są do „produkowania” gotowych wypracowań, zadań, projektów, za które otrzymują od razu ocenę, bez szansy sprawdzenia, czy dane „rozwiązanie” spełnia kryteria lub po prostu, czy się odbiorcom podoba.
Metodyka design thinking kształtuje wiele niezwykle ważnych we współczesnym świecie umiejętności. Uczy definiowania problemów i poszukiwania niestandardowych rozwiązań. Pozwala lepiej poznać specyfikę pracy zespołowej, a także potrzeby innych ludzi. Doskonale rozwija umiejętność zmiany perspektywy, dzięki której człowiek jest w stanie wyjść poza własne przekonania i dostrzec niekonwencjonalne sposoby rozwiązania problemu. Doskonale nadaje się do generowania innowacyjnych pomysłów, rozwija kreatywność i pozwala wyjść poza schematy myślowe. Taki sposób pracy umożliwia także sprawdzanie w praktyce przyjętych rozwiązań, otwiera przestrzeń do eksperymentowania i poszukiwania najlepszej drogi.
To wszystko przekonuje mnie do stosowania design thinking w procesie nauczania. Jak to robię w praktyce? O tym już niebawem.