Pat lekturowy
Zadajesz w swojej klasie wspaniałą powieść, perełkę z kanonu lektur. Wszyscy uczniowie ją przeczytali. Dyskutujecie. Analizujecie problemy. Zadajecie pytania. Czy nie tak kiedyś wyobrażałaś/eś sobie lekcje z lekturą? Ty, jako praktyk, może nie. Ale twórcy systemu edukacyjnego poszli właśnie tym tropem.
W swojej bujnej wyobraźni zgromadzili w jednej sali 30 wytrawnych czytelników literatury pięknej, obdarzonych przez Boga wszelkimi kompetencjami do jej analizy i interpretacji. Następnie obdarowali ich listą ok. 10 pozycji lekturowych, z cyklu tych ceglastych i uznali, że przysłużyli się czytelnictwu narodowemu.
Tymczasem rzeczywistość jest brutalna. Wg. raportu „Stan czytelnictwa w Polsce 2017” przynajmniej jedną książkę w roku przeczytało 38% Polaków. Osoby, które przeczytały więcej niż 7 książek nazywa się czytelnikami intensywnymi i było ich 9%. Oznacza to, że z naszej 30 osobowej klasy mamy szansę, że lektury przeczytają statystycznie 3 osoby. I tu pojawia się sakramentalne pytanie o to, jak poprawić stan czytelnictwa.
Jedni uważają, że powinno się zrezygnować z kanonu i pozwalać uczniom czytać wszystko, co chcą. Drudzy sądzą, że ratunkiem dla nas jest to, co zrobili Anglicy – przetłumaczenie klasyki na język współczesny. Jeszcze inni wierzą w magię plemiennej wspólnoty i zakorzenioną w nas miłość do opowieści. Dla nich rozwiązaniem problemu jest wspólne, głośne czytanie. Metod możemy wymieniać tysiące. Problem nie leży jednak w sposobie zachęcania do czytania, ale w wyrobieniu nawyku sięgania po książkę.
Zastanówmy się, gdzie uczeń ma sobie ten nawyk wyrobić, skoro szkoła chce mieć już wytrawnego czytelnika? Na usta od razu pcha się odpowiedź – w domu. Owszem, tu znowu na ziemię sprowadzają nas badania. Nawyk czytania mają tylko dzieci z rodzin, w których się czyta. A ile jest domów, w których nie ma tego zwyczaju? Ilu młodych rodziców zamiast książeczek, daje dziecku smartfon? Wystarczy spojrzeć na statystyki czytelnicze, aby zrozumieć, że większość naszych uczniów nie pokocha książek w domu.
Wynik? Pat czytelniczy.
Nawyki
Ile czasu potrzeba, by wyrobić w sobie nowy nawyk? Teorii jest kilka. Mówią one o tym, że człowiek potrzebuje od 21 do 254 dni na utrwalenie w sobie jakiegoś zachowania. Co to w praktyce znaczy? Otóż tyle, że daną czynność trzeba powtarzać codziennie przez okres od 1 do 8 (!) miesięcy, aż wejdzie nam w krew na tyle, by o niej nie myśleć i nie zapominać, aby robić ją automatycznie.
Szybkość wyrobienia jakiegoś nawyku, zależy od kilku rzeczy. Oto one:
- Motywacja wewnętrzna. Szybciej wyrabiamy nawyki, które z jakiegoś powodu są ważne w naszym życiu. Jeśli zależy ci na kontrakcie w Chinach, szybko wyrobisz w sobie nawyk codziennego ćwiczenia słówek po chińsku.
- Zakres zmian. Dużo trudniej nam wyrobić taki nawyk, który wymaga od nas zmiany dotychczasowego zachowania. Np. jeśli ktoś odżywia się w większości fast-foodami, bardzo trudno mu będzie zdrowo się odżywiać i proces wyrabiania nowych nawyków żywieniowych będzie trwał długo.
- Wyjście poza strefę komfortu. Im bardziej musimy „przełamywać” siebie, żeby robić coś, co ma być naszym nowym nawykiem, tym dłużej trwa ten proces. Np. Jeżeli nie lubimy gęstych napojów, wyrabianie przyzwyczajenia picia koktajlu każdego dnia będzie czasochłonne.
- Preferencje. Im bardziej coś lubimy robić, im większą sprawia nam przyjemność, tym ma większe szanse stać się naszym nawykiem. Jeśli lubisz ruch, łatwiej ci będzie codziennie iść pobiegać, niż osobie, która woli mniej dynamiczny odpoczynek. Jej wyrabianie nawyku biegania zajmie więcej czasu.
- Czas. Im masz mniej czasu, tym lepiej dla procesu wyrabiania przyzwyczajenia. Nie odkładasz działania na później, a to mocno wpływa na motywację.
- „Zakazany owoc”. Złe nawyki dużo szybciej się utrwalają niż dobre. Dlaczego? Nie mam pojęcia…
A teraz spójrzmy na powyższe punkty i zastanówmy się, jak to wygląda w przypadku czytania lektur. Co ma motywować uczniów, by czytali? Przeładowana klasyką i zbyt obszerna lista lektur, konieczność znajomości całych tekstów, brak czasu na spokojną lekturę zadanych pozycji książkowych? W wielu przypadkach (zwłaszcza osób o specjalnych potrzebach edukacyjnych)wyrabianie nawyku czytania wymaga wyjścia poza strefę komfortu oraz zmiany dotychczasowych przyzwyczajeń. To duży wysiłek. Po co i w imię czego uczniowie mają go podejmować? Także preferencje nie przychodzą nauczycielowi z pomocą. Świat przyzwyczaja nas do coraz łatwiej dostępnej, coraz szybszej i bardziej atrakcyjnej rozrywki, angażującej nas coraz częściej na wielu poziomach – fizycznym, intelektualnym i społecznym. Pod tym względem książka na starcie przegrywa z nowoczesną technologią.
Zmiana perspektywy
Czy to oznacza, że „niedasię” pracować z uczniami nad postawą czytelniczą? Nic bardziej mylnego. Aby to się udało, trzeba jednak wyjść poza strefę komfortu belfra. Dziś nie da się już zadać lektury, zrobić kartkówki i „przerobić” lektury wg. pożółkłych scenariuszy. Argumenty, że trzeba, że egzamin, że podstawa programowa nikogo nie obchodzą. Ten system przestał działać. Czas zejść z katedry.
Przede wszystkim trzeba spojrzeć na kanon lektur oczami młodego człowieka, zrozumieć jego potrzeby, świat, w jakim dorasta i żyje. Następnie warto zadać sobie dwa podstawowe pytania: po co? i dlaczego? I spróbować im się przyjrzeć z perspektywy xlatka żyjącego w XXIw. Po co mam czytać 500 stron o Krzyżakach? Dlaczego mam rezygnować ze swojego wolnego czasu na rzecz czytania czegoś, co ani mnie nie interesuje, ani się nie przyda? I jak? Udało Wam się na te pytania odpowiedzieć, nie sięgając po broń pt. testy? Trudne.
Habbit tracker
Nazwę „śledzik lekturowy” wymyślili moi uczniowie do nazwania metody, którą przeszczepiłam na grunt szkolny z bullet journal. Śledzik to nic innego jak habit tracker, czyli metoda wyrabiania dobrych nawyków. Polega ona na prowadzeniu kalendarza/znacznika, na którym zamalowuje się kolorem dzień, w którym udało się daną rzecz wykonać. Np. planujemy wyrobić w sobie nawyk codziennej gimnastyki. Udało nam się poćwiczyć w poniedziałek, wtorek i czwartek, ale w środę i piątek nam się nie chciało. Na naszym trackerze te 2 dni będą niezamalowane.
Habbit tracker ma motywować do działania. Jeśli przez kilka dni coś robimy regularnie i widzimy to także graficznie, podświadomie dążymy to tego, aby nie przerywać wyzwania.
Właśnie tę zasadę wykorzystuje „śledzik lekturowy”
Jeżeli zainteresował Was „śledzik lekturowy” i chcecie się dowiedzieć więcej o pracy tą metodą, zapraszam na kolejny wpis już w środę. Znajdziecie w nim także materiały graficzne do „śledzika”.