Metodyka Czarownicy cz. 1 – TUTAJ
ZAKLĘCIA
Słowa mają moc. To dość oczywiste stwierdzenie dało o sobie znać, gdy pewna korpulentna dama z impetem otworzyła drzwi do mojej sali i strumień soczystych wyrażeń wlał się do pomieszczenia. Pani była mocno zdenerwowana i jak lwica stanęła w obronie dobra dzieci całej planety. Upłynęła dłuższa chwila, zanim z zalewu zdań udało mi się wyłuskać sens. Jak pani może tak mówić do dzieci? To niewyobrażalne, by takie plakaty wisiały w sali lekcyjnej! Podążając wzrokiem za oskarżycielsko wyciągniętym palcem, wreszcie zrozumiałam. Kobiecie chodziło o zaklęcia. Wzięłam głęboki oddech i poczekałam, aż emocje trochę opadną. No tak. Wrzesień. Nowa klasa. Faza wstępna – atak.
Sytuacja w większym bądź mniejszym natężeniu powtarza się od lat. Zawsze we wrześniu zawiasy w drzwiach mojej pracowni przeżywają czas próby, a ja wysłuchuję tyrad rodziców na temat komunikacji i „nieodpowiednich powiedzonek”. Nie będę ukrywała, że kilkakrotnie zostałam też wezwana do spowiedzi przed jaśniejącym majestatem dyrekcji. Rezultat był jeden – ja nic nie zmieniałam, a najbardziej wzburzeni rodzice po kilku tygodniach przychodzili zaciekawieni zmianami zachodzącymi w ich dzieciach. Oczywiście, byli też tacy, którzy do końca nie rozumieli sensu „zaklęć” i próbowali je wyeliminować, ale byli dość szybko pacyfikowani przez zdecydowaną większość zwolenników „Metodyki Czarownicy”.
JAK ODKRYŁAM ZAKLĘCIA?
„Słowo, wyraz ma moc uczynienia tego, co oznacza […] w słowie
samem tkwi tajemna siła magiczna, przeto i słowo, którego znaczenia
nie znamy, działa potężnie” ( H. Biegeleisen).
Zaklęcia pojawiły się dawno, dawno temu, w czasach, kiedy o metodach aktywizujących jeszcze się nie mówiło, a praca w grupach była określana mianem „ekscentrycznej metody” i innowacji. Zaczęło się od specyficznych dla mnie powiedzonek, których używałam na zajęciach pozalekcyjnych. Okazało się, że są wśród nich zdania, które mają niezwykłą moc – sprawiają, że uczniowie przestają działać schematami, otwierają się, zaczynają samodzielnie myśleć. Postanowiłam przeprowadzić eksperyment. Zaczęłam używać tych zwrotów na lekcjach i…zablokowałam klasę. Nie przyszło mi do głowy, że uczniowie na lekcji będą reagowali inaczej niż na zajęciach dodatkowych. Rozpętała się pierwsza burza. Hmmm… raczej tajfun. Z jednej strony interwencje rodziców, dywanik u dyrektora, z drugiej cuda, które się działy na zajęciach popołudniowych i moja intuicja, że to ciekawy kierunek. Nie mogłam uwierzyć, że te same słowa jedną grupę otwierają, a drugą blokują. Zaczęłam szukać i…znalazłam odpowiedź. Okazało się, że do głosu doszły szkolne lęki i doświadczenia uczniów. Oni po prostu odbierali moje wypowiedzi dosłownie, często jako personalną krytykę, podczas gdy dzieciaki na zajęciach teatralnych odczytywały je metaforycznie, jako znaki zmieniające rzeczywistość. Tak, to było to! Jako Czarownica używałam słów, by stworzyć zmianę, nową rzeczywistość, a uczniowie odczytywali je na poziomie codziennej komunikacji. Stąd wszystkie nieporozumienia!
Nie zaprzestałam stosowania zaklęć, ale zmieniłam sposób ich wprowadzania. Zawsze uprzedzałam klasę, że są takie zdania, które będą często padały na lekcjach. Tłumaczyłam uczniom ich funkcję oraz to, że nie ma w nich zawartej oceny. Są taką naszą „abrakadabrą”, która ma sprawić, że coś się stanie. I stało się. Zadziałało.
NA POLSKIM WŁĄCZAMY MÓZG
- UŻYJ MÓZGU
Zacznę od tego, które zawsze budzi największe kontrowersje. Jest to moje ulubione zaklęcie, które dokonuje cudów. Brzmi ono: UŻYJ MÓZGU /WŁĄCZ MÓZG. Używam go wtedy, gdy chcę sprawić, aby uczeń się zastanowił, pomyślał samodzielnie, a nie cytował podręcznik. Pojawia się też wtedy, gdy trzeba rozwiązać nietypowy problem lub poszukać kilku różnych odpowiedzi. Pod dwoma słowami „zaklęcia” kryje się mnóstwo sensów, które skłaniają uczniów do refleksji i poszukiwań. Oczywiście pod warunkiem, że nie stosuje się magii w niecnym celu i nie podszywa tego komunikatu oceną czy złośliwością. I to właśnie ta intencja jest kluczowa i budzi niepokój rodziców. Kiedy dziecko w domu mówi, że pani powiedziała do niego „użyj mózgu” w rodzicach włącza się od razu czerwona lampka. Nie znając kontekstu, metajęzyka używanego w klasie, odczytują ten komunikat jako ocenę i szyderstwo z poziomu intelektualnego ich dziecka. Dość często zdarza się sytuacja, że rodzic przybiega we wrześniu z pretensją, a ja mu mówię, żeby dopytał dziecka, jak się z tym czuje. I okazuje się, że uczeń w ogóle nie ma problemu z tym zaklęciem, traktuje je z przymrużeniem oka, metaforycznie.
2. PO CO?
W pełnej wersji zaklęcie brzmi: ZANIM COŚ ZROBISZ, ZAPYTAJ: PO CO? To pytanie zmusza do myślenia o celu i jest dla moich uczniów bardzo niewygodne, zwłaszcza na początku przygody z zaklęciami. Bardzo szybko oducza rozmaitych zachowań szkolnych typu przepisywanie prac domowych, ściąganie na sprawdzianach, przepisywanie prac z internetu. W takich sytuacjach odpowiedzenie sobie i mnie na pytanie po co uświadamia bezsens działania, składnia do refleksji nad sensem nauki. Po co? to także wyzwanie dla rodziców. O co pani chodzi? Przecież Jaś zrobił zadanie. Owszem, ale po co je „robił”, skoro jego praca ograniczyła się do przepisania z internetu? Strata czasu. Jaś mógł iść pokopać piłkę. Po co? to zaklęcie, które jest niewygodne także dla nauczycieli. Uczniowie przyzwyczajeni do refleksji nad celem, zaczynają pytać na innych lekcjach po co się czegoś uczą albo czemu ma służyć dana praca domowa. Oj, nie wszystkim to pasuje…
3. WSZYSTKO MA KONSEKWENCJE
To skrócona wersja zaklęcia: Nic nie musisz robić. Zawsze jest to wybór. Każdy wybór ma swoje konsekwencje. Bardzo lubię to zaklęcie, bo oddaje ono decyzyjność i odpowiedzialność w ręce uczniów. Pracuję w szkole, gdzie nadal są oceny, ale ja już ich nie stawiam. To uczniowie, analizując swoją pracę, wystawiają sobie stopnie. Nie znasz treści lektury? Trudno, nie pracujesz z kolegami w zespole. Robisz indywidualne zadania, by dowiedzieć się, o czym jest książka. Wykonałeś więcej zadań w tym miesiącu? Przygotowałeś quiz dla kolegów? Super! Masz pełne prawo postawić sobie wysoką ocenę, a ja jeszcze w informacji do rodziców podkreślę Twoje zaangażowanie. To „zaklęcie” zaprasza do refleksji nad wyborami, do przyglądania się swoim działaniom. I to też uczniów uwiera. Nagle to nie pani mi cos każe, tylko ja wybieram, czy to zrobię czy nie. Okazuje się, że ocena nie jest odgórną karą, ale wynikiem pewnych wyborów. Jak w życiu. Zaklęcie Wszystko ma konsekwencje jest trudne także dla rodziców. Początkowo mają duży problem, by oddać odpowiedzialność swoim dzieciom i zrozumieć, że to nie pani jest złośliwa i wredna, ale młody człowiek dokonał konkretnych wyborów, wiedząc z jakimi skutkami się one wiążą. To trudna lekcja dla wielu rodziców.
4. MASZ PROBLEM? ROZWIĄŻ GO!
Jakkolwiek by to nie brzmiało, jest to rewelacyjne stwierdzenie, które skutecznie oducza wyuczonej bezradności i oczekiwania, że ktoś poda gotowca. Uczy myślenia, przewidywania oraz szukania różnych sposobów radzenia sobie z trudnościami. Uczniowie, zwłaszcza ci bardziej leniwi, szczerze tego zaklęcia nie cierpią. Nie pozwala ono schować się za „nie wiem”, „nie działało mi”, „nie umiałem” i tym podobnymi zasłonami dymnymi. Bardzo szybko uczniowie zauważają, że ich „nie umiem” to nie jest ani mój problem, ani problem rodziców. Przykład z dziś – uczeń nie zrobił pracy on line, o która prosiłam, „bo mu nie działało”. Zapytałam zatem, co zrobił, aby rozwiązać ten problem. Nie zrobił nic, ale zapytany bez trudu wskazał trzy możliwości rozwiązania problemu i zrobienia pracy. To zaklęcie uświadamia uczniom bardzo wyraźnie różnego rodzaju wymówki i próby zrzucenia odpowiedzialności na innych. Doskonale też działa na rodziców i pokazuje im, często dość radykalnie, że to im zależy na tym, żeby dziecko się rozwijało, a nie jemu. Pokazuje też, że dawanie gotowych rozwiązań do niczego nie prowadzi, a już na pewno nie do refleksji i samoświadomości. Przy tym zaklęciu ważne jest, by na nim nie poprzestawać i nie zostawić człowieka z poczuciem, że nas nie obchodzi. Dlatego zanim uczniowie przyzwyczają się do „zaklęcia”, zawsze łączę z nim pytanie o trzy możliwości rozwiązania problemu. Kiedy już rozumieją, co kryje się pod słowami Masz problem – rozwiąż go i wiedzą, że nie ma w nich obojętności, wystarczy wypowiedzieć zaklęcie i uruchamia się proces szukania rozwiązań.
5. GDY WSZYSTKO INNE ZAWIEDZIE, ZAPYTAJ NAUCZYCIELA
To zaklęcie służy mi do uczenia poszukiwania informacji w różnych źródłach, a także oduczania zadawania niepotrzebnych pytań, które np. przerywają tok lekcji. Dzięki niemu wykorzystuję na zajęciach element uczenia się uczniów od siebie nawzajem. Nie znasz jakiegoś słowa? Sprawdź w słowniku, zapytaj kolegów, zobacz w internecie. Oczywiście, nauczyciel tu jest i pomoże, ale najpierw spróbuj sam znaleźć odpowiedź. Na moich lekcjach normalne jest, że ktoś wstaje i sięga po słownik albo sprawdza coś w internecie. Przy nowych tematach ci, którzy je szybciej załapali, tłumaczą tym, którzy mają problemy. To doskonałe narzędzie do uczenia samodzielności, pracy w zespole, poszukiwania wiedzy.
SŁOWA ZMIENIAJĄ RZECZYWISTOŚĆ
To już wiecie, jak ja to robię, że mogę na lekcjach siedzieć i pić dobrą herbatkę, podczas, gdy moi uczniowie pracują i się uczą. Stosuję „Metodykę Czarownicy”. Dzięki zaklęciom zmieniam rzeczywistość – pobudzam do konkretnych działań, oduczam szkolnych nawyków, wyłączam mechanizmy obronne. Tak, „Metodyka Czarownicy” jest kontrowersyjna, oburza niektórych rodziców i wytrąca uczniów ze strefy komfortu. Jest procesem, który ma swoje etapy i napotyka trudności. Jeśli szukacie łatwych rozwiązań, to nie jest dla Was. Nie działa od razu. Jednak kiedy stosuje się ją regularnie, systematycznie kieruje się uczniów na proces myślenia, kiedy zaczynają oni używać zaklęć miedzy sobą i dawać sobie wzajemnie impuls do refleksji, wtedy zaczynają naprawdę się uczyć i poszukiwać wiedzy. Nauczyciel jest potrzebny tylko do tego, by zainicjować proces na lekcji, a później może pić herbatę i czytać sobie cicho w kąciku książkę. I wierzcie mi, podstawa programowa zrealizuje się sama, a dzieciaki napiszą egzaminy dużo ponad średnią krajową. Dla mnie najważniejsze jest jednak to, że mury szkoły opuszczą ludzie wyposażeni w ważne umiejętności życiowe – refleksyjni, samodzielni, myślący. Dlatego nadal zamierzam rzucać zaklęcia.
PS. To oczywiście nie jest cały repertuar „Metodyki Czarownicy”. Nie mogę jednak zdradzić Wam wszystkich swoich sekretów 😉
Moniko… uświadomiłaś mi, że ja również mam objawy bycia czarownicą! Ależ mnie ucieszyłaś tym faktem! Od samego początku, gdy Cię poznałam czułam, że coś nas łączy 😉 A poważnie, to stosuję te same metody z ogromnym naciskiem na wyjaśnianie, wspólne ustalanie zasad i konsekwencję.
Bardzo ciekawe. Pozwolisz, że spróbuję wykorzystać na moich lekcjach kilka Twoich pomysłów?
Oczywiście <3
Jestem zachwycona 😍 Myślę, że spróbuję od września nieco zmienić się w czarownicę 😊 Natchnęłaś mnie.
Czarownic edukacyjnych nigdy za wiele! Trzymam za słowo 🙂