You are currently viewing 30 godzin życia #szkołaodkuchni

30 godzin życia #szkołaodkuchni

30 godzin

Co można zrobić przez 30 godzin? Można spalić ok. 9 000 kalorii na spacerze,  przejechać wzdłuż granic Polski, obejrzeć 15 filmów albo przeczytać  ponad 1000 stron książki. Całkiem fajnie, prawda? 30 godzin może znacząco wpłynąć na rozwój człowieka. To czas, w którym naprawdę można odpocząć i zrobić masę pożytecznych rzeczy. Tymczasem w życiu polonisty 30 godzin to tylko sprawdzenie egzaminów próbnych jednej klasy… 

Magiczny czas pracy

Jeśli chciałabym pracować w tygodniu 40 godzin, to sprawdzenie 30 prac zajmie mi około 3 tygodni. Oczywiście przy założeniu, że oprócz prowadzenia lekcji i sprawdzania egzaminów nie będę robiła nic innego. Tak więc przez 3 tygodnie nie będę przygotowywała się do zajęć, czytała lektur, szukała materiałów do lekcji i się do nich przygotowywała. W tym czasie nie odpowiadam także na maile od rodziców, nie uczestniczę w zebraniach, szkoleniach, radach. Tymczasem oczekuje się ode mnie, że uczniowie poznają wyniki egzaminu próbnego w ciągu 2 tygodni, każda lekcja będzie perfekcyjnie przygotowana i jeszcze w tak zwanym międzyczasie pozostałe klasy otrzymają informacje zwrotne na temat swojej bieżącej pracy. Przydałoby się jeszcze, żeby każdy zespół przynajmniej raz w miesiącu napisał jakąś dłuższą pracę, bo przecież trzeba ćwiczyć do kolejnych egzaminów. Także na bieżąco trzeba odpowiadać na maile i wywiązywać się z rozmaitych dodatkowych obowiązków jak na przykład przygotowanie uroczystości ku czci. Nie wspomnę o tym, że przydałoby się, aby polonista był na bieżąco z premierami teatralnymi oraz kinowymi i miał pojęcie o życiu literackim. 

30 godzin

Oddam 30 godzin.

Nie chcę się zastanawiać, jak powinien być rozliczany czas pracy nauczyciela, a szczególnie polonisty. Marzy mi się normalne życie, w którym mam czas na swoje sprawy, zainteresowania, książki i rozwój. Marzy mi się układ, w którym mam czas przygotować dla dzieciaków fantastyczne zajęcia, połączyć znienawidzone lektury z nowymi kontekstami i pokazać, że czytanie tych staroci ma jednak sens.  Chciałabym prowadzić kreatywne lekcje, angażujące i inspirujące. Nowym pomysłom nie sprzyja jednak gnanie od zadania do zadania. Czasem mam wrażenie, że tygodniami nie wychodzę z pracy…

Nie wiem jak Wam, ale mnie egzaminy próbne potrzebne do szczęścia nie są.  Mogę sobie jednak wyobrazić pewien system, który pomógłby nauczycielom oszczędzić masę czasu i byłby w pewien sposób przydatny.  Myślę, że fajnym rozwiązaniem byłoby wykorzystanie do czegoś pożytecznego CKE.  Jeśli już chcemy bawić się w egzaminy, to może należałoby stworzyć ku temu odpowiednie warunki?  Puśćmy wodze wyobraźni.

CKE - Certyfikat Kompetencji Edukacyjnych

Tak sobie myślę, że fajną rzeczą byłby taki zewnętrzny Certyfikat Kompetencji Edukacyjnych, który uczniowie otrzymywaliby na koniec każdej klasy.  Myślę tutaj o ujednoliconym systemie sprawdzania kompetencji, wokół którego nie budowalibyśmy atmosfery stresu, lecz traktowali jako informację zwrotną dla ucznia, rodzica i nauczyciela. Wyobraźmy sobie, że istnienie Centralnej Komisji Egzaminacyjnej ma sens, że pracują tam specjaliści – przedmiotowcy, pedagodzy, egzaminatorzy, socjolodzy i badacze. Przygotowują  sprawdziany kompetencji, sprawdzają je, a wyniki opracowują dla każdego ucznia w odniesieniu do wyników populacji.  I nie chodzi mi tutaj o kolejne rzędy cyferek. Raczej o to, by uczeń i rodzic otrzymali informację zwrotną, a szkoła wskazówki (nie wytyczne!) jak dalej z danym uczniem/ grupą pracować. 

Jestem sobie w stanie wyobrazić, że każdy uczeń przed kolejnym etapem edukacyjnym dysponuje taką dokumentacją swojej nauki, że można ją prześledzić, porównać.  Byłoby to także fajne narzędzie w przypadku dzieci zmieniających szkołę. Naprawdę, oszczędziłoby mnóstwo czasu, który tracimy, zanim dokładnie rozeznamy, jakie umiejętności uczeń ma i na jakim są one poziomie. Czy wtedy byłyby  potrzebne egzaminy?

blade of grass gfae1787b7 1920

Poszło w diabły...

30 godzin poszło w diabły. Bez sensu. Uczniowie i rodzice dostaną jakieś cyferki, bo pisanie tutaj informacji zwrotnej to kolejne godziny. Znów usłyszę, że się czepiam, że nie można postawić 0 punktów, bo przecież dziecko cos napisało (nieważne, że nie na temat i bez zachowania zasad konstrukcji tekstu). Większość uczniów rzuci arkusz w kąt i dalej będzie liczyć na cud iluminacji podczas „prawdziwych” egzaminów.  Ruletka egzaminacyjna się kręci. Tylko czasu żal. 

Dodaj komentarz