You are currently viewing Ciemno wszędzie, głucho wszędzie dziadowanie w Teamsach będzie

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie dziadowanie w Teamsach będzie

W tym roku spóźniłam się na dziady. Tak bardzo pochłonęło mnie zgłębianie z klasą 7. poezji Kochanowskiego, że…kalendarz nas zaskoczył. Wystartowaliśmy ze świętem zmarłych z dwutygodniowym poślizgiem i w dodatku w wersji on line. Szlag zatem trafił moją wizję czytania utworu w ciemnej, pełnej pająków szkolnej piwnicy, do której wiodą upiornie strome, ponure schody. A miało być tak klimatycznie…
Tymczasem przyszło nam omawiać „Dziady” w przestrzeni wirtualnej, która i bez Mickiewicza nie jest przyjazna dla edukacji. Wpadłam co prawda na pewien szatański pomysł, który miał szanse zaangażować uczniów, ale wiedziałam, że nie mam aż tyle czasu, by go opracować. Wróciłam więc do sprawdzonego sposobu na wzbudzenie zainteresowania archaicznym utworem.

Etap 1

To była praca domowa. Poprosiłam uczniów, aby poszukali różnych materiałów i informacji o „Dziadach” Adama Mickiewicza. Nie miałam zamiaru jakoś mocno z nich korzystać, ale byłam ciekawa, co uczniowie wygrzebią. Ku mojej uciesze znaleziska były bardzo różne: ktoś znalazł animację, ktoś inny wykazał się historycznie i odkopał „Dziady” w reżyserii Dejmka, a jeszcze inny zafascynował się rockowym brzmieniem lektury. Wędka została zarzucona 😀

Etap 2

No dobra, ale jak te „Dziady” ruszyć on line? Tu z pomocą przyszły mi Teamsy oraz Wakelet. Przede wszystkim utworzyłam na Teamsach kanały do podziału uczniów na 3 grupy. Wykorzystałam też system nauczania on line, aby przydzielić uczniów do zespołów. Utworzyłam grupy wg kolejności wejścia uczniów na lekcję. Konfiguracja zupełnie nieprzewidywalna.
Kiedy już uczniowie zalogowali się do konkretnych kanałów we wpisach czekało na nich zadanie. Konstrukcja ćwiczenia była taka sama we wszystkich zespołach. Jedyna różnica to materiał, na którym pracowali. Jedna grupa opracowywała Aniołki, druga Widmo Złego Pana, a trzecia – Zośkę. Moja rola polegała na tym, że od czasu do czasu zaglądałam do każdego zespołu i słuchałam, jak pracują. Czasem udzielałam dodatkowej wskazówki albo wskazywałam na błąd w zadaniu.
Uczniowie we wpisach na kanale zastali przygotowane przeze mnie szablony Wakeleta, odpowiadające opracowywanemu duchowi. W szablonie znajdowała się instrukcja oraz zadania do wykonania. Uczniowie pracowali nad swoim projektem 3 godziny. Ważne było to, że zadania były bardzo różne i wymagały od dzieci różnych kompetencji. Pracując ze mną już dwa lata, uczniowie wiedzą, że gdy oddają projekt, musi być on sprawdzony, a każda osoba z zespołu musi wiedzieć o wszystkim, co robią pozostali. Nie ma takiej opcji, że podzielą się materiałem, każdy zrobi swój kawałek i nie będzie miał bladego pojęcia, czym zajmowali się inni. Uczniowie pracują w taki sposób, że najpierw dzielą się materiałem i każdy wykonuje fragment pracy. Jednak na tym się nie kończy. Każda część jest potem omawiana w grupie. Korzystając ze swoich różnych kompetencji, dzieci sprawdzają, czy praca kolegi jest pełna, poprawnie zapisana, czy ma wszystkie przecinki. Tutaj następują też ewentualne zmiany w przygotowanych już fragmentach pracy. Wielką przyjemnością jest obserwowanie tej fazy lekcji. Uczniowie uczą się realnie wykorzystywać potencjał zespołu, wspierają się w różnych obszarach.

Etap 3

Ostatnim elementem pracy jest prezentacja. I znów mam z uczniami umowę, że w prezentacjach projektu muszą czynnie wziąć udział wszyscy członkowie zespołu, nie można prezentować zadania, nad którym najwięcej się pracowało. Dzieci wiedzą, że cenię sobie oryginalność prezentacji, ciekawą formę. Tym razem jednak zaznaczyłam, że pracujemy na Wakelecie i w tej aplikacji prezentujemy wyniki. Mimo to i tak mnie zaskoczyli, bo do każdej prezentacji był jakiś bonusik – Kahoot, wywiad z duchem, odniesienie grzechu Zośki do realiów XXI w. i strajku kobiet [tu mnie zastrzelili głębią analizy utworu i pomysłem na odniesienie go do aktualnych wydarzeń].

Jestem już po sprawdzianie z „Dziadów cz. II”. Ułożyłam go (jak zwykle) z zadań egzaminacyjnych znalezionych w różnych testach. Muszę przyznać, że uczniowie doskonale sobie z nim poradzili. Wykazali się nie tylko zrozumieniem obrzędu, ale potrafili także bez trudu wyjaśnić sens nauk poszczególnych zjaw. Po lekcji o Mickiewiczu TUTAJ bez trudu odkryli w historii Upiora I Pasterki wątki autobiograficzne i odtworzyli opowieść łącząc poemat „Upiór” z ostatnim fragmentem „Dziadów II”.

Teraz tak sobie myślę, że te nasze wirtualne dziady przyniosły lepszy efekt niż mój pierwotny zamysł lekcji w piwnicach szkolnych. Klimat może by zadziałał, może nie. Tymczasem ciekawość poszukiwacza, odkrywanie tego, co ukryte, poznawanie głębszych sensów – chwyciło momentalnie. I była jeszcze wartość dodana – odkrycie, że te opracowania lektur są po prostu głupie.

 

Dodaj komentarz